To wszystko wydarzyło się dawno temu… Minęło dwadzieścia lat, lecz lęk pozostanie (chyba) na zawsze….
Pierwsze trzęsienie ziemi, było dla mnie zupełnym zaskoczeniem i przeżyłam go w całkowitej nieświadomości; lecz wspomnienie drugiego, będzie mi towarzyszyć przez długie długie lata .
Gdy przyjechałam do Itali, w telewizji ciągle mówiono o trzęsieniach ziemi, lecz mnie, osobie z północnej Europy temat ten, wydawał się bardzo odległy. Pamiętam, że był cudowny letni dzień. Było niesamowicie gorąco, więc schroniłam się w domu nad morzem. Apartament, znajdował się na czwartym piętrze nowo wybudowanego bloku. Obok, trwały jeszcze roboty wykończeniowe. Codziennie widziałam robotników i ciężarówki z materiałami budowlanymi. Pamiętam, że w tym dniu na lodówce położyłam zestaw szklanek i kilka talerzy. W pewnym momencie, usłyszałam dziwne brzęczenie. Wszystko to, co stało na lodówce zaczęło się trząść i podskakiwać. Zobaczyłam, jak sama lodówka zaczyna się przesuwać a niektóre książki spadać z regałów. Zupełnie zielona w temacie, po pierwszych sekundach szoku i zdziwienia, doszłam do wniosku, że na ulicy kopią jakiś dół z użyciem młota pneumatycznego. Przekonana o swojej racji (nasłuchiwałam) denerwowałam się tym dziwnym hałasem i drganiem. Trwało to dość długo a ja obserwowałam skaczące sztućce i talerze. Gdy drgania ustały, wychyliłam się przez okno i zobaczyłam zewsząd biegnących ludzi. Ktoś krzyczał, ktoś inny płakał… Ludzie opuszczali domy i mieszkania. Zupełnie tego nie rozumiałam. W pewnym momencie z odrętwienia wyrwał mnie dzwonek telefonu. Znajomi (w szoku) pytali jak się czuje i czy wszystko jest w porządku. Wtedy dotarło do mnie, że właśnie przeżyłam swoje pierwsze trzęsienie ziemi. Usiadłam na fotelu i przez pięć minut tkwiłam w absolutnej ciszy. Włączyłam radio. Na wszystkich lokalnych stacjach przerwano nadawanie programów. Władze lokalne, nakazywały opuszczenie domów i zapowiadały wstrząsy wtórne. Przy drugim wstrząsie, już siedziałam w aucie (boso i tylko w koszulce). Nie wiem, jak wtedy dojechałam do domu mamy. Zupełnie nie pamiętam drogi, lecz pamiętam łzy przerażenia. Pamiętam , że bałam się zawalenia wszystkiego (opowiadano mi o trzęsieniu z lat 80 tych, które wyrządziło niesamowite szkody). Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że będę świadkiem następnego kataklizmu i doszczętnego zniszczenia miasta L’Aquila.
Był rok 2009. Już od grudnia 2008 wcale nie było wesoło. Region drżał i codziennie odnotowywano kilka lekkich trzęsień. Ludzie, obawiali się katastrofy i wiele rodzin spało w samochodach lub na działkach. Powietrze, przepełniała atmosfera strachu. Nocy 6 kwietnia, chyba już nigdy nie zapomnę. Ze snu (w moim mieszkaniu na trzecim piętrze) , wyrwał mnie okropny hałas i szalone drganie. Łóżko, zawsze stojące pod ścianą, znajdowało się prawie na środku sypialni. Niesamowicie wibrowało i uderzało o podłogę. Wszystko co stało na półkach, przesuwało się i spadało. Ale najgorszy był ryk. Ryk trzęsienia ziemi. Dźwięk, którego nie można opisać żadnymi dostępnymi słowami. Ktoś, kto nie przeżył takiego zdarzenia, nie jest w stanie sobie tego wyobrazić. Ziemia unosiła się i opadała, wydając przy tym, ten nieznośny i upiorny hałas. Wył każdy centymetr terenu. Wydawało się, że trwa to całą wieczność. Zatkałam uszy rękami i pobiegłam pod główne drzwi (należy stanąć pod elementami konstrukcji i absolutnie nie używać schodów, które generalnie pierwsze się walą). Otwierając drzwi, zobaczyłam falujące barierki. Schowałam się pod stołem i prosiłam niebo, by się nad nami zlitowało. Kręciło mi się w głowie i wszystko wokół mnie wirowało (podczas trzęsienia zachodzi jakieś dziwne zjawisko grawitacji i odczuwa się wzmożone oznaki choroby morskiej). Słyszałam krzyki i syreny alarmów. Wydawało mi się, że to wszystko trwa całą wieczność. Gdy wszystko się uspokoiło, ja nadal tkwiłam pod stołem i nie byłam w stanie się podnieść. Byłam w totalnym szoku. Gdy w końcu włączyłam telewizor, zobaczyłam jak w dole ekranu przesuwa się czarny pasek z białymi napisami: „Terremoto. Centro d’Italia. Ore 3.32.39. Magnitudo 6.3”. (trzęsienie ziemi, centralne Włochy, godzina 3.32.39, siła 6.3). Tą noc oraz kolejne, spędziliśmy praktycznie na ulicy. Nikt nie miał odwagi, by położyć się do łóżka. Przy każdym ruchu, zamienialismy się w kamień.
W tym ogromnym trzęsieniu, 80.000 ludzi pozostało bez dachu nad głową. Tysiące ludzi zostało rannych a bardzo wiele osób zginęło (około 400). Od momentu trzęsienia, w ciągu następnych 48 godzin , odnotowano 256 wstrząsów wtórnych. Trzęsło jeszcze przez kilka miesięcy a rząd doliczył się niesamowitych strat. Miasto L’Aquila (oraz wiele okolicznych) zniknęło z powierzchni ziemi.
Myślę, że najgorsze podczas trzęsienia, jest wycie ziemi. Nie jest porównywalne z niczym, czego do tej pory doświadczyłam. Ten hałas ciągle tkwi w mojej głowie. Ciągle słyszę ten przeklęty ryk.
Życie na terenie sejsmicznym, można spokojnie porównać do siedzenia na bombie zegarowej, która w każdej chwili może wybuchnąć .
Za błędy przepraszam. Staram się jak mogę 😊. Wyjechałam, gdy byłam “mała” i od 25 nie używam języka polskiego ale pozostał we mnie wielki sentyment do kraju ….. Serdecznie pozdrawiam!
(*Zamieszczone zdjęcie pochodzi z Pinerest: https://www.pinterest.it/pin/781233866582531209/)